Incredible India- styczeń 2010
NEW DELHI
Pierwsze wrażenie w Delhi jest brutalne: smród, brud, mgła i ciężkie, poranne powietrze. Poza tym trochę zimno w tych tropikach 😉 Ku mojemu zdziwieniu noclegu szukamy w dzielnicy, do której bałabym się sama wejść nawet w dzień…
Ach te pierwsze, mylne wrażenia- durny ten człowiek czasami… Paharganj to najosobliwsza dzielnica New Delhi!!! 🙂 Ale do tego trzeba dorosnąć, jak zresztą do całych Indii… New Delhi zwiedzamy za maratończykiem- Andrzejem 😉 Lubię zwiedzać miasta chodząc, ale qrwa bez przesady!!!
Świątynie, świątyńki i PRZEświątynie są naprawdę incredible, zwłaszcza, że są tylko niewielkimi (choć nierzadko olbrzymimi) wycinkami potężnej, zupełnie innej, absurdalnej całości. W Indiach szybko uczymy się dostrzegać detale… Miś w New Delhi czuje się jak obiekt pożądania każdego dziecka…
gdyby tak jego widok mógł zaspokoić głodne zabawek oczy i serducha dzieciaków… ale nie może… Zamiast tego wzbudza we mnie poczucie winy, że ja mam swojego Misia…
RISHIKESH
Święte miasto, gdzie swój początek ma jeszcze świętsza rzeka- Ganges. To właśnie takie Indie sobie wyobrażałam- bajeczne… Ganga ukrywa się wśród masywów górskich, jest piękna i potężna, a jej zieleń napełnia serce nadzieją. Co wieczór wierni adorują swoją świętą rzekę. Jest coś mistycznego w tej modlitwie, zresztą cały Rishikesh jest mistyczny… Pełno tu świątyń, klasztorów i szkół jogi. Panuje tu prohibicja (za to można śmiało jarać wszystko) i wegetarianizm. Nawet psy są wegetariańskie, dziwnie łagodne… To właśnie tutaj jadam banany razem z małpami 😉
Próbuję ogarnąć wszystko wokół, ale mój mózg jest na to zbyt mały. Zamiast tego czuję jak świat przeze mnie przepływa. Odczuwam tutaj wyjątkowo silną potrzebę ciszy i medytacji. Zupełnie jakby nagle wszystko straciło swój sens… pozostała tylko Istota…
To najpiękniejsze miejsce jakie dotychczas widziałam na ziemi.
JAIPUR (Pink City)
Z braku sił idziemy na łatwiznę i korzystamy z motorikszy objeżdżając wszystkie, najważniejsze zabytki od kina do okazałego pałacu z fortecą na wzgórzu.
Miasto samo w sobie faktycznie jest różowe i urocze 😉 Wieczorem jesteśmy padnięci, ale jest to przyjemne zmęczenie, bo mamy poczucie, że w pełni wykorzystaliśmy dzień.
AGRA
Tak, tak, to tutaj jest najbardziej znany na świecie Taj Mahal.
Oczyma wyobraźni widziałam już fotkę Misia na tle tej słynnej budowli i… tu się pomyliłam. Misiu został uznany za terrorystę i wraz z wielofunkcyjnym scyzorykiem trafił do depozytu na czas zwiedzania. Nie byłam zła- byłam wściekła!!! Taj Mahal jest śliczny, ale to chyba właśnie o to chodziło…
MATURA
Syf. Świątynie Kryszny robią wrażenie z zewnątrz, natomiast w środku to takie hałaśliwe byle co.
Uwagę zwraca główna świątynia Kryszny, położona obok Meczetu. Obie oddzielone wysokim murem i ubezpieczane przez niezliczoną ilość żołnierzy, obie w stanie wojny… Wiele złego wydarzyło się w tym miejscu…
KADŻURAHO (Khajuraho)
Z Agry do Kadżuraho docieramy pociągiem, eh te indyjskie pociągi 😀 😀 😀 i te gołe dupy srające na torach 🙂 Za oknem zmienił się krajobraz- jest ładnie. Duże, stare drzewa, nawet te uschnięte są piękne.
W Kadżuraho mam wrażenie, że czas się zatrzymał. Mimo stada turystów miasteczko ma swój urok. Wokół jest czysto, spokojnie i po prostu ładnie. Świątynie erotyczne są przepiękne- Incredible India!!!
Tu nikt nie ma wątpliwości czy wpuścić Misia do środka 🙂
VARANASI
Wjeżdżając do tego miasta daje się wyczuć coś dziwnego, przytłaczającego… to uczucie nie opuszcza mnie aż do wyjazdu…
Mieszkamy nad ghatem przy spalarni gazowej, pod którą również palą się stosy. Dziwnie tu jest.
Na każdym kroku czuć śmierć i kruchość ludzkiego życia- palące się stosy przyciągają jak magnez i każą kontemplować naszą nicość. „Z prochu powstałeś w proch się obrucisz…”- te słowa stają się tu z rzeczywistością… Tu palą się ciała-prochy ostatecznie lądują w rzece, z prawej ktoś robi pranie, a z lewej ktoś inny kąpie się w świętej Gandze… Psy nie są tak łagodne jak w Rishikeshu, tutaj agresywnie walczą ze sobą o niedopalone szczątki ludzkie… Zdjęć na ghatach krematoryjnych nie wolno robić i to bynajmniej nie z powodu świętokradztwa, tylko Hindusi zwietrzyli w tym biznes (zapłać 100 dolców to rób sobie zdjęcia do woli)… Tylko po co…???
Dopiero spacer wzdłuż Gangi po wszystkich ghatach, z dala od tych krematoryjnych, pozwala dostrzec, że są one piękne, każdy z nich jest inny, osobliwy. Varanasi ma swój urok.
BODH GAYA
Świątynia Maha Bodhi jest najdostojniejsza i najświętsza. Pełno tu medytujących mnichów i Tybetańczyków. Czuć świętość w tym miejscu… aż samemu chce się oddać modlitwie i medytacji… Tuż obok Drzewa Bodhi (Przebudzenia) dwóch młodych mężczyzn porzuca życie doczesne i zakłada klasztorne szaty… oni są już szczęśliwi, a ich rodziny dumne…
Pielgrzymi witają Misia serdecznym, przyjacielskim uśmiechem i z zaskakującą aprobatą.
W Bodh Gaya zwiedzamy jeszcze kilka klasztorów buddyjskich m.in. Tajski i Japoński- są średnie. Natomiast potężny posąg Buddy (25m) to już inna bajka 😉 Cudny, choć popołudniowe słonko nie pozwala zrobić dobrych fotek.
Później wracamy przez Varanasi do New Delhi. Paharganj nie jest już czymś zaskakującym, lecz stał się czymś oczywistym… Żeby poznać Indie, trzeba poczuć głębię tej kultury- nie da się tego dotknąć inaczej. Ale na to potrzeba czasu i pokory. Indie, w całym swym absurdzie i skrajnościach są naprawdę Incredible i nie znam słowa, które mogłoby go zastapić…
już mi się podoba 🙂
Szymek - 17 czerwca, 2010 o 10:05 pm |
Dzięki, miło 🙂
effciab - 7 lipca, 2010 o 4:55 pm |
już ie mogę się doczekać !
szymon - 18 czerwca, 2010 o 1:41 pm |
dzięx 😀 miło
effciab - 7 lipca, 2010 o 4:54 pm |
Biedny Misiu, nie dane mu było pozwiedzać Taj Mahal.
ps. fajny pomysł ze zdjęciami Misia w Indiach 🙂
Pozdrawiam z Wrocławia
Michał
Michał od wirtualnych wycieczek ;) - 16 października, 2011 o 7:39 pm |
dzięki 🙂
effciab - 25 października, 2011 o 9:01 pm |
ile Ty masz kobieto lat,ze z jakims misiem latasz? zenada. mimo ze podroze fascynujace.
Imie - 15 sierpnia, 2012 o 11:54 pm |